Niemieckie ścieżki i kultura jazdy rowerem
O niemieckiej infrastrukturze rowerowej słyszeliśmy już na długo przed wyruszeniem w naszą planowaną podróż po Europie. Ambicje co do trasy i całej organizacji były ogromne! A kierunek „na zachód" – luźno rzucony podczas kolejnych rozmów przy mapie. Wydawało się, że udogodnienia, jakie kuszą rowerzystów podczas wycieczek u naszych sąsiadów, będą dla nas idealnym rozpoczęciem przygody – wygodne, asfaltowe ścieżki, czytelne oznakowania, trasy kompatybilne z ogólnodostępnymi mapami i aplikacjami dla turystów i podróżników. Wreszcie – łatwo dostępne zaplecze biwakowe oraz szacunek dla rowerzysty.
Nie zawiedliśmy się w tych wyobrażeniach. Jako rodzina w trasie, już od początku naszej wyprawy robiliśmy „wrażenie" na szlakach. Obładowane rowery dwójki dorosłych z pełnym ekwipunkiem, nie mniej obładowana przyczepka rowerowa z często zaspaną 3-latką w środku, z zapasem przytulanek i często – kolorowanką w dłoni oraz dumny 6-latek na swojej zielonej błyskawicy, w kasku w tym samym kolorze, który na równi z rodzicami pedałuje dzielnie, pokonując kolejne kilometry naszej drogi.
Chęć przeżycia rodzinnej przygody, poszukiwania nowych perspektyw i motywacji życiowych popychała nas w nieznane – chyba bardziej niż wiatr w plecy. Owszem, do tej pory podróżowaliśmy trochę za granicę, również rowerami – ale ten wyjazd miał być zupełnie inny, taki – „nasz", chociaż zupełnie nie wiedzieliśmy, co nas czeka 😊
W Polsce byliśmy po prostu „turystami" na rowerach, ale już przekroczenie pierwszej granicy było wydarzeniem zdecydowanie dla nas symbolicznym.
Niemieckie szlaki są wyjątkowo zadbane i uporządkowane. Najczęściej spotykanymi rowerzystami w trasie byli pędzący na elektrykach starsi panowie, którzy zawsze witali się z uśmiechem, niekiedy zagadując i pytając o cel wyprawy. Cisza, spokój… i idealnie przystrzyżone trawniki – to krajobraz, jaki malował się przed nami podczas pokonywania pierwszych kilometrów. Czuć było perfekcjonizm i dbałość o detal – zdecydowanie właśnie taka atmosfera unosi się nad miasteczkami naszych zachodnich sąsiadów.
Chociaż – co do założenia – nasza wyprawa miała być przygodą samą w sobie, a codziennie zmieniające się miejsce pobytu, nowe znajomości i polecenia bardziej doświadczonych podróżników kształtowały nasze plany na bieżąco, to będąc w Niemczech nie mogliśmy pokierować swoich dwóch kółek inaczej, niż planując przejazd przez stolicę. Do Berlina dojechaliśmy z noclegu w pobliskim Wandlitz, a sam dojazd do miasta był przyjemną jednodniówką (licząca około 40 km).

Berlin – stolica przyjazna rowerowym turystom
Nie tylko miasto przyjazne jest zwiedzającym, ale także i jego mieszkańcy, o czym przekonaliśmy się, gdy po kontakcie i wymianie kilku wiadomości z pewną rodziną zostaliśmy zaproszeni do ich domu i na kilka dni zostaliśmy jego członkami – być może niektórzy z was wiedzą o społeczności, która w taki sposób poznaje innych podróżników rowerowych i wspiera ich w podróży. Jeśli o tym nie słyszeliście, to zdecydowanie polecamy zgłębić temat przy planowaniu dalszych wojaży!
My już na kilka dni wcześniej wiedzieliśmy dokładnie, gdzie się udać i zmierzając do Berlina mieliśmy zaplanowany nocleg oraz wsparcie naszych nowych gospodarzy przy planowaniu rowerowego pobytu w mieście. Zostaliśmy jednak wierni własnym założeniom – wniknąć w tkankę miejską, poczuć rytm stolicy, zobaczyć miasto przy swobodnej jeździe i bez gonitwy po najważniejszych zabytkach czy muzeach.
Berlin w naszym odczuciu to spokojne i kulturalne miejsce. Bardzo czyste, ciche i zielone, z wyjątkową infrastrukturą dla dzieci. Już pierwszego popołudnia trafiliśmy na rozległy plac zabaw – Mauerpark, z fikcyjnymi konstrukcjami do wspinania, huśtawkami i srebrzystymi zjeżdżalniami z widokiem na wieżę telewizyjną w oddali – jeden z oczywistych symboli berlińskiej architektury, rozległy teren parkowy między dawnym Berlinem wschodnim a zachodnim. Takich miejsc się nie omija! Szczególnie gdy połowa składu twojej rowerowej ekipy to dzieci poniżej wieku szkolnego! 😊

Turystom planującym city-break w Berlinie zdecydowanie polecamy zwiedzanie miasta na rowerze! To, jaką wolność i swobodę daje ten środek transportu, wie chyba każdy, kto chociaż raz przeżył dłuższą wycieczkę na dwóch kółkach. A trzeba przyznać, że dojazd do najważniejszych punktów i atrakcji turystycznych nie sprawia żadnego problemu. Ścieżki są wydzielone na specjalnym pasie rowerowym, z osobną sygnalizacją i udogodnieniami. Nawet dziecko może bezpiecznie uczestniczyć w ruchu drogowym.

Naszą bazą wypadową była dzielnica Pankow w północnej części miasta, zwykłe osiedle wyposażone w większe i mniejsze sklepy, szkoły i zielone przestrzenie uzupełniające starszą zabudowę kamienic oraz domów w sąsiedztwie typowych blokowisk. Najbliższe otoczenie odkrywaliśmy oczywiście na rowerach, gdzie udało nam się znaleźć pomnik architektury – rosyjską, prawosławną cerkiew św. Konstantyna i Heleny, ukrytą w niewielkim parku wśród przemysłowych zabudowań.
Aby dostać się bliżej centrum, codziennie pokonywaliśmy dystans około 10 kilometrów, częściowo prowadzący przez przyjemny brzozowy lasek (z resztą tworzący odcinek trasy rowerowej Berliner-Mauerweg, z pewnością wartej do pokonania przy okazji wizyty w Berlinie) pełen biegaczy i innych rowerzystów. Płynnie przenikał on w bardziej zwartą i zabudowaną miejską tkankę.

Historyczne „must have" oplecione szlakami rowerowymi
Ruch po ulicach niemieckiej stolicy odbywa się płynnie, ulice i ścieżki są przestronne, a zasady jazdy bardzo intuicyjne. Ścieżką rowerową można swobodnie poruszać się wzdłuż berlińskiego muru – którego zobaczenie potraktowaliśmy za absolutny „must have" naszego przejazdu przez miasto, następnie z łatwością dotrzeć pod Bramę Brandenburską (oczywiście w tłumie turystów!) i dalej – do Gmachu Parlamentu Rzeszy, by na koniec nieco odpocząć z widokiem na nowoczesny bulwar nad rzeką Sprewą, w towarzystwie imponujących, nowoczesnych biurowców.


Berlin, prócz historycznych miejsc mieszających się z nowoczesną, wysokiej klasy architekturą, oferuje zwiedzającym także ogromną bazę zielonych przestrzeni, parków i skwerów, w których niekiedy można trafić na utalentowanych, ulicznych muzyków. Jeden z prywatnych koncertów gitarowych udało nam się usłyszeć, niespiesznie mijając parkowe alejki.

Berlin to nie tylko piękne przestrzenie miejskie, ale również pełne zaplecze kulturalne – wystawy, galerie, muzea, interaktywne centra naukowe, również te dedykowane specjalnie dla dzieci. Zdecydowanie odwiedzając stolicę Niemiec warto skorzystać z tej bogatej oferty i urozmaicić rodzinne zwiedzanie. Naszą osobistą domeną zdecydowanie są atrakcje przyjazne najmłodszym, które pokazują różnorodność świata i natury.
Mając do dyspozycji wolny dzień, zabraliśmy naszą młodzież do ZOO. Pogoda była jak na zamówienie! I chociaż doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że taka atrakcja może wzbudzać kontrowersje, bo zwierzęta żyją z dala od swojego naturalnego środowiska, nie znając wolności… - to wierzymy, że wszyscy mieszkańcy ZOO mają należytą opiekę, a obcowanie z opiekunami daje im poczucie bezpieczeństwa.

Atrakcje dla dzieci
Berlińskie ZOO to jeden z największych ogrodów zoologicznych, swoją historią sięgający do czasów pruskich królów! To najchętniej odwiedzane ZOO w Europie, które działa przez cały rok. Mieści się na rozległym terenie podzielonym na strefy i zagrody dla zwierząt, które zaaranżowano w sposób, by jak najbardziej imitowały naturalne środowiska danych gatunków.
Rowery i przyczepkę zabezpieczyliśmy i zaparkowaliśmy przy wejściu głównym na teren parku. Niestety, jak to się często zdarza na terenie tego typu atrakcji, wjazd rowerem jest zabroniony, co niewątpliwie wiąże się nie tylko z bezpieczeństwem zwiedzających, ale przede wszystkim z komfortem samych zwierząt.
I na to trzeba być zdecydowanie dobrze przygotowanym – tak jak na każdą wyprawę rowerową, powinniście spakować na wizytę w ogrodzie nie tylko zapas wody, ale także przekąski. My na terenie parku spędziliśmy caaaały dzień, a i tak nie obejrzeliśmy wszystkiego. Największe wrażenie zrobiły na nas dostojne, smukłe żyrafy, grubiutkie pandy i masywny nosorożec, a na dzieciach – wypasiony plac zabaw i smakołyki! 😉

Wrażenia z trasy
Mimo powszechnych za granicą opinii, że (szczególnie w większych miastach) bywa niebezpiecznie – my tego nie doświadczyliśmy, zwiedzając największe stolice na naszej trasie. Wręcz przeciwnie – jako uczestnicy ruchu, nawet w najbardziej tłocznych miejscach, czuliśmy się bezpiecznie, a kierowcy i inni rowerzyści wykazywali wysoką kulturę jazdy.
Spotykani przez nas ludzie, a także gospodarze, którzy w ramach wymiany kulturowej i dzielenia się podróżniczymi opowieściami oferowali nam miejsca noclegowe, zawsze byli przyjaźnie nastawieni i bardzo pomocni, służąc radą w każdej kwestii – czy to przy planowaniu dalszych odcinków trasy, czy lokalnych poleceniach.

Sam Berlin to zdecydowanie miejsce na wysokim poziomie, uporządkowane i względnie spokojne, oferujące bogatą ofertę turystyczną. Idealne – na wspólne zwiedzanie i odkrywanie miasta z dziećmi! Multikulturowy miks, jaki bez wątpienia towarzyszył będzie spacerom i przejażdżkom, może stanowić dodatkowy aspekt kulturalny zwiedzania tej europejskiej stolicy.

Do wpisu dołączamy plannerowe velo-mapy z naszym śladem po stolicy Niemiec – może ktoś z was będzie chciał go odtworzyć i skonfrontować z naszymi własnymi doświadczeniami. Polecamy!